Budniki zapomniana osada górska w Karkonoszach

Budniki to wieś niezwykła. Słynie z tego, że przez 113 dni, w niektóre miejsca w osadzie nie dociera w ogóle słońce. Jak do niej dojść i o jakiej porze roku najlepiej się tam wybrać?

Gdzie leżą Budniki?

Budniki to dawna karkonoska osada położna na północnym zboczu Kowarskiego Grzbietu. Budniki leżą na wysokości 850 m n.p.m. nad potokiem Malina, do którego jeszcze w tym tekście będziemy wracali. Wioskę założono w XVII wieku i w roku 1901 mieszkało tutaj około 42 osób, a w 1941 już tylko 34, na miejscu była także szkoła, mówi się, że była najmniejsza w całych Prusach. Piechurzy odwiedzający wieś mogli podziwiać piękny widok ze schroniska turystycznego „Forstbaude”, skąd rozpościerał się znakomity widok na Kotlinę Jeleniogórską. Dotąd można oglądać ruiny poszczególnych zabudowań oraz poznać ich historię dzięki tablicom informacyjnym, które znajdują się przed konkretnymi budynkami.

Tablica upamiętniająca schronisko turystyczne „Forstbaude”,

Tablica upamiętniająca schronisko turystyczne „Forstbaude”,

blank

Z czego znane są Budniki? Tradycja żegnania i witania słońca

Budniki to nie jest zwykła wieś, ta dawna osada słynie z tego, że przez 113 dni, w niektóre miejsca w osadzie nie dociera w ogóle słońce. Dlatego też, co roku dokładnie 26 listopada organizowano pożegnanie słońca, zaś 19 marca jego przywitanie. W historii Budnik przeczytać można, że w nieistniejącej już gospodzie słońce ostatni raz pojawiało się 24 listopada, a pojawiało dopiero 18 stycznia. Naprawdę niecodzienna sytuacja! Co ciekawe, święto obchodzono jeszcze przed II wojną światową.

Tradycja żegnania oraz witania słońca została wskrzeszona przez lokalnych mieszkańców i miłośników Budnik, którzy dwa razy w roku spotykają się, aby celebrować to święto!
Jak mówi jeden z organizatorów wydarzenia Paweł Paliga: – „Miłośnicy gór oraz turyści przyjeżdżają tu co roku i są bardzo zadowoleni. Już od 2014 roku spotykamy się w stałym gronie, ale przybywają też nowe osoby z różnych stron Polski. W tym dniu opowiadamy o historii zapomnianej osady w Budnikach, przywołujemy ducha gór Wołogóra i rozpalamy lampę naftową — symbol nadchodzącego słońca, a w listopadzie ją gasimy”.

W ostatni weekend było powitanie słońca i tak się składa, że udało nam się dotrzeć na to wydarzenie i porobić zdjęcia, które możecie obejrzeć poniżej. My udaliśmy się na wędrówkę z Przełęczy Okraj, organizator wydarzenia informował jednak, że można iść z przewodnikiem z Karpacza, gdzie była zbiórka przy Kruczych Skałach, ale także z Kowar. Impreza zatem była bardzo fajnie zorganizowana.

Budniki – legendy, anegdoty i historie

Po dotarciu do Budnik zastał nas gwar wesołych i poprzebieranych ludzi, którzy bardzo licznie zjawili się w wyznaczonym miejscu. Paliło się ognisko, każdy cieszył się tym dniem i wyczekiwał na przyjście Wołogóra oraz symboliczne odpalenie lampy naftowej, która symbolizuje nadchodzące słońce. W międzyczasie można było przygotować sobie kiełbaskę z ogniska oraz spróbować żuru z wielkiego gara, który grzał się nad paleniskiem. Przewodnicy opowiadali o Budnikach, pokazywali stare fotografie, przywołując anegdoty i historie.

Z opowiadań mogliśmy się dowiedzieć, że przez Budniki przebiegała „Tabaczana Ścieżka”, czyli szlak, którym przez Karkonosze szmuglowano tabakę oraz tytoń z Austrii do Prus, a w 1950 roku rozpoczęły się poszukiwania rud uranu, dlatego przepędzono mieszkańców, a same Budniki popadły w ruinę.

Ognisko i pieczenie kiełbasek

Ognisko i pieczenie kiełbasek

Wspólne biesiadowanie

Wspólne biesiadowanie

Wspólne biesiadowanie

Wspólne biesiadowanie

Wszyscy jednak z wielkim zniecierpliwieniem wyczekiwali przyjścia Wołogóra, które wedle legend był pomocnikiem Liczyrzepy. Ciało miał człowieka, a głowę wołu, pomieszkiwał w okolicach Wołowej Góry, która leży między Kowarami, a Karpaczem. Pilnował porządku i pomagał mieszkańcom oraz turystom w rejonie swojej siedziby, ale także Karpacza, Kowar i potoku Malina. Bardzo mocno przysłużył się w czasie wybuchu wojny trzydziestoletniej, ofiarując schronienie okolicznym mieszkańcom na zboczach Wołowej Góry, tworząc prowizoryczne szałasy i chroniąc ich za pomocą swojego magicznego totemu. Wołogór bardzo pomagał miejscowej ludności także po wojennym zamieszaniu, gdy mieszkańcy cierpieli głód i niedostatek. Hodowla drobiu i bydła była niedostateczna, Wołogór zatem zaczął pojawiać się zatem w snach u hrabiny von Reden, która zarządzała włościami w Bukowcu oraz u hrabiny Wandy Czartoryskiej mieszkanki rezydencji w Kowarach. Panie miały koszmary o cierpiących ludziach, nie mogły pozbyć się męczących snów, które wywołał Wołogór, aż postanowiły, iż będą pomagały mieszkańcom Budnik. Dostarczały osobiście pożywienie, ubrania oraz produkty, jakich na miejscu brakowało.

Powitanie Wołogóra

Powitanie Wołogóra

Wołogór wg legend miał ciało miał człowieka, a głowę wołu

Wołogór wg legend miał ciało miał człowieka, a głowę wołu

Legenda Wołogóra nie kończy się szczęśliwie, przez nieszczęśliwą miłość spowodował pożar domostwa państwa Kretschmer, nikt na szczęście nie zginął, a budynek udało się odbudować. Wołogór jednak zrozumiał, że jego czas powoli się kończy, a magiczny totem traci moc. Odszedł więc w górę strumienia Malina, na jednym z głazów po dziś dzień zobaczyć można odbity totem oraz ślad prawej stopy. Miejsce, gdzie udał się Wołogór ponoć zawsze było słoneczne po tym, jak zniknął, panuje tam mrok, a kaskady nie bez przyczyny nazwano ponurymi.

Jak dotrzeć do Budnik?

Wszystkim polecamy wycieczkę do Budnik, nie tylko na święto powitania oraz pożegnania słońca, jest to ciekawa i historyczna wyprawa. Na miejscu możemy zobaczyć i przeczytać, jak wyglądało tam życie. Warto także zagłębić się bardziej w legendę o Wołogórze, wybrać się w ostatnie miejsce, gdzie był widziany. Może ktoś z Was go spotka?

Do Budnik  warto wstąpić, gdy znajdujemy się w schronisku na Przełęczy Okraj.

Szlak do osady Budniki rozpoczyna się też w Karpaczu przy Kruczych Skałach  a także w Jedlinkach.

Gdzie zjeść regionalne jedzenie w Karpaczu?

Po wycieczce do zapomnianej osady w Budnikach zajrzyj do Karpacza do restauracji Sowiduch. Restauracja Sowiduch to miejsce cieszące się znakomitymi opiniami, oferujące staropolskie specjały i potrawy kuchni regionalnej. W karta dań restauracji i browaru Sowiduch jest szeroka i zróżnicowana. Znajdziemy tutaj  tradycyjne potrawy staropolskie, regionalne przysmaki, a także nieco bardziej współczesne dania. Restauracja ma  przygotowane  również specjalne menu dla dzieci. 

blank

Post a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »